Witajcie!
Która z nas nie chciałaby być idealną? ;) Na szczęście wiem, że duża cześć moich czytelniczek ma zdrowe, lub coraz lepsze podejście do siebie i rozumie, że bycie idealną jest jak marzenie o gwiazdce z nieba w czasach dzieciństwa.
Nie ukrywam tego, że kiedyś głodując i oglądając swoje ciało każdego ranka, oceniając siebie przez pryzmat wagi ciała potrafiłam zepsuć sobie cały dzień. Niejeden z resztą, czego ogromnie żałuję dlatego teraz już zduszam w zarodku każde najmniejsze negatywne i bezpodstawne myśli na swój temat.
Oczywiście nie ma osób bez wad i jak każdy z nas ja również je posiadam, nad nimi właśnie podejmuję pracę. Ale nie dlatego, że siebie nienawidzę. Tylko dlatego, że niewygórowana ambicja prowadzi do dobrego rozwoju nas samych. Chcę się rozwijać i chcę być coraz lepsza w tym i w tamtym, ale nie oczekuję zdobycia niemożliwego. Nie oczekuję również sylwetki fitnesski, kiedy nie prowadzę takiego stylu życia, jak one. Nie prowadzę z własnej woli i nie oczekuję cudów.
Dlatego, jeżeli codziennie zjadasz "nadprogramowe" kilka łakoci, nie ćwiczysz dając z siebie najwięcej, jak możesz danego dnia nie oczekuj efektu, o jakim marzysz. Nie chodzi o wymiotowanie po treningu, tylko o zaangażowanie wobec czegoś, na czym nam zależy. Jeden dzień bez treningu nie zaburza Twoich starań w innych dniach. Jeden większy posiłek, czy impreza nie zaburza Twoich starań w innych dniach. Ale nadmierne odstępowanie od obranej drogi już niestety nie pozwoli na osiągnięcie zamierzonego celu. W każdym swoim tekście motywuję do znalezienia tej równowagi i mam nadzieję, że tym razem również jest to zrozumiałe - aby nie wywoływać w sobie wyrzutów sumienia przez jeden gorszy dzień, ale też nie pozwalać sobie na nadmierną labę.
Chodzi o to, by pamiętać, że jest cienka granica między rozwojem osobistym i dążeniem do bycia lepszym, a dążeniem do bycia idealną, czyli nierealnego celu. Nierealny cel wzmaga irytację, czy negatywne emocje, których codzienne życie przysparza nam wystarczająco dużo, abyśmy same sobie jeszcze dorzucały do pieca.
Najgorszy scenariusz jaki mogę sobie wyobrazić to zmiana siebie dla drugiej osoby. Nikt inny nie przeżyje naszego życia, my również nie przeżyjemy życia za innych i dlatego nie skupiam się na byciu takim, jak ktoś inny lub takim, jakim ktoś inny chciałby mnie widzieć.
Dzisiaj bardziej, niż kiedykolwiek wiem ile znaczę dla samej siebie, jak ogromną pewność siebie i świadomość własnej osoby zbudowałam przez ostatnie lata nie tylko dlatego, że stałam się mamą odpowiedzialną za drugiego człowieka, ale myślę, że zrozumiałam, że nienawiść mnie niszczy. Nienawiść do samego siebie nigdy nie zaprowadzi mnie do dobrych drzwi. Będę odbijać się od kolejnych kolców, by nienawidzić siebie jeszcze mocniej.
Nie tędy chcę, aby prowadziła moja droga.
***
Codziennie przez 30 dni będę dodawać jedną małą (lub większą ;)) zmianę, która mam nadzieję pozwoli Ci spojrzeć na niektóre sprawy z innej perspektywy. Tutaj nie chodzi wyłącznie o dietę i ćwiczenia, bo zdrowy styl życia to również rozwój osobisty i spokojna, zrównoważona psychika.
Jeżeli wprowadziłaś do swojego życia zmianę, która diametralnie odmieniła którąś z jego stref - podziel się swoimi doświadczeniami w komentarzu lub mailowo :) Lista zmian również jest otwarta - możesz zaproponować swój pomysł :)
Przeczytaj poprzednie wpisy z tej serii:
#2 Zamień zapamiętywanie na zapisywanie
#3 Zamień wagę na aparat
Jeżeli mój wpis Ci się podobał będzie mi bardzo miło, gdy go udostępnisz :)
Pozdrawiam!
25 komentarzy
Bardzo dobrze to ujelas, konstruktywne ambicje maja sens i dają rozwoj, ale chore podejście i nierealne cele tylko nas niszczą. Niestety ciężko samej obiektywnie ocenić gdzie przebiega między nimi granica...
OdpowiedzUsuńale leci Pawlikowską.:)
OdpowiedzUsuńale leci niepotrzebnym dowalaniem ;)
UsuńNie wiem co ma na celu ten komentarz, ale na niego odpowiem.
Myślę, że jesteś tutaj bardzo krótko. Zmianę myślenia na taką, jaką pokazuję w tym wpisie rozpoczęłam długo wcześniej, niż w ogóle dowiedziałam, się, że Pawlikowska tworzy cokolwiek innego, niż książki podróżnicze. Przeczytałam jej dwie książki, to fakt, ale dostałam je dopiero pod choinkę w tym roku.
To moja kartka, gdy wkleiłam ją na blog ktoś wspomniał o żółtych kartkach Pawlikowskiej i dopiero wtedy się o nich dowiedziałam.
https://www.facebook.com/NiebieskoSzara/photos/pb.281525528600111.-2207520000.1404731830./447178568701472/?type=3&theater
Miłego dnia! :)
Bardzo dobrze napisane. Pamiętam, że kiedyś usłyszałam od jednego z personalnych trenerów, iż zanim zmienisz to jak wyglądasz, musisz zmienić siebie wewnątrz, a następnie polubić własną osobę, akceptując całość. Samodoskonalenie się bowiem wymaga poświęcenia, a jak można poświęcać się dla osoby, której nawet nie lubisz? Gdy już staniemy się swoim najlepszym przyjacielem świat staje otworem, a rozwój przyjemnością:)
OdpowiedzUsuńJa slyszalam, że jak chcemy zeby cos nam w nawyk weszło, trzeba to wykonywac przez 21dni bez dnia przerwy!:) I podobno to juz zostanie z nami:) Oby tak bylo ze mna i cwiczeniami.
OdpowiedzUsuńBardzo mądrze napisane :) ja staram się patrząc w lustro wyłapywać swoje zalety, a nie same wady jak niektórzy :)
OdpowiedzUsuńNiezwykle mądrze napisane :) Kiedyś dążyłam do ideału, wzorując się na innych.. Jakiż to był błąd! Spowodowało to tylko mnóstwo kompleksów. Teraz dążę do najlepszej wersji samej siebie, a wszelkie niedoskonałości staram się akceptować :) Taka walka nie jest łatwa, ale osiągnęłam w niej już bardzo wiele :)
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że taki tekst pojawił się akurat teraz... właśnie zdałam sobie sprawę, co jest nie tak. Cały czas oglądając zdjęcia fit dziewczyn myślę sobie "chcę taki brzuch", "będę miała takie nogi" i tylko się denerwuję, że wcale nie wyglądam tak jak one. A w tym wszystkim nie zauważam jak duże postępy już zrobiłam! Chyba najwyższy czas zmienić swoje myślenie i podejście do tego wszystkiego, dzięki:)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńJeżeli nie potrafisz przeczytać moich postów ze zrozumieniem to nie jest mój problem.
UsuńPiszę o tym, co pozwoliło mi lepiej spojrzeć na siebie, swoje nawyki i styl życia. Jeżeli ktoś będzie chciał spróbować i będzie mu to odpowiadać to świetnie, jeżeli stwierdzi, że nie tędy wiedzie jego droga - też świetnie. Jak widać po komentarzach moje rady już są stosowane przez niektóre dziewczyny i wyszły im na dobre. :)
Jeżeli nie odpowiada Ci mój blog i treści, które na nim przekazuję po prawej stronie przeglądarki masz biały krzyżyk na czerwonym tle - jeden klik i po sprawie ;)
Czas, który poświęciłaś na czytanie mojego, irytującego Ciebie bloga i napisanie tego komentarza mogłaś poświęcić na coś, co poprawi Ci humor, spróbuj następnym razem ;)
Przypominam, że bycie sobą to też decydowanie czy twoim zdaniem " suche rady" do nas pasują czy nie. Jeśli nam się coś podoba to na siłę mamy tego nie robić, bo robią to inni? Lub inaczej jeśli coś nam się nie podoba to to robimy. Bycie sobą to owszem robienie tego co uważamy za słuszne, jeśli dla Ciebie jedzenie ciastek na potęgę i ważenie się to bycie sobą to przecież nikt Ci nie broni. Albo coś akceptujesz albo nie. Tak jak wspomniałaś to są tylko rady. Nie przykazania. Rady takie same jak każde inne. Nic więcej.
UsuńAnonimie usunęłam Twój komentarz, bo mnie obrażał. Znajdź sobie inny obiekt do pojazdów ;)
UsuńNatalio, mam nadzieję, że ten post ani trochę negatywnie nie wpłynął na Twój nastrój. to, co robisz, robisz świetnie, a to "bycie sobą".. wiesz... tak naprawdę autentyczność to jedna z Twoich największych dla mnie zalet.
UsuńNatalio, nie przejmuj się. Hejt w internecie był i będzie, a jak ktoś ma rzeczywiście coś do powiedzenia i chce dyskusji nie ukrywa sie za anonimem, bo to jest z lekka dziecinne ("kopnę i ucieknę, będzie fajnie")
UsuńDzięki dziewczyny :) Nie rusza mnie to, kiedy ktoś myśli, że wie o mnie więcej niż ja sama ;) I wie lepiej co chciałam powiedzieć :D To mój blog, nie chcę na nim żadnych negatywnych emocji i tak, jak pisałam o tym, że bezpodstawne negatywne myśli na swój temat zduszam tak bezpodstawne, negatywne komentarze także lecą do kosza ;)
UsuńNie kasuję wyrażania swojej opinii, niezgody z tym, co piszę, ale nie będę tolerować obrażania mnie, pisania nieprawdy na mój temat i tym podobnych bzdur :)
Dzięki za post, przypomniałam sobie, że porównywanie się z kimś innym nie ma sensu. Przecież ćwiczę dla siebie. :)
OdpowiedzUsuńZawsze marzyłam o wspaniałym ciele takim jak maja fitnesski. Od niedawna robie coś tylko i wyłacznie dla siebie.Twoje ady i posty pomagaja znaleść własną drogę, wiem żę będzie wspanial:-)
OdpowiedzUsuńWiem po sobie jak trudno zaakceptować swoje wady i przyjąć siebie taką jaka jestem. Ile to już razy powtarzałam, że nienawidzę siebie, swoich nóg, rąk, brzucha, twarzy. Nie raz tym gadaniem doprowadzałam do kłótni z najbliższymi, bo przecież nie mam na co narzekać. Niestety takie ideały jakie sobie zakładamy do niczego dobrego nie doprowadzają. Kochajmy siebie dziewczyny i naprawdę nic na siłę.
OdpowiedzUsuńJak zwylke zjadłam literki :-) *rady , *wspaniale,
OdpowiedzUsuń:-)
swietnie napisane!!!! warto byc soba i nie ogladac sie na innych, mozemy byc po prostu lepsza wersja siebie a niekoniecznie idealna, bo tak jak piszesz idealy nie istnieja, chociaz ja mam swoj ideal :P hehehe
OdpowiedzUsuńnie raz porównuję siebie z kimś innym, często mam też nieciekawe myśli które kieruję w swoją stronę kiedy patrzę w lustro, ale zdaję sobie za każdym razem sprawę po czasie że dzieje się to najczęściej w sytuacji kiedy spędzam cas bezproduktywnie i popadam w swój marazm...
OdpowiedzUsuńkiedy natomiast ruszam tyłek, planuję, spełniam wyznaczone sobie zadania, trenuję, nie mam czasu na głupoty, a jednocześnie jestem z siebie dumna
oczywiście wracają dni, kiedy płaczę z byle powodu, ale zwalam je na hormony ;)
Czemu to tak jest, że my, kobiety, usilnie chcemy osiągnąć ideał? W imię czego? Co w nas jest takiego? Mężczyźni tak nie mają ;/
OdpowiedzUsuńNiektórzy mają i to bardzo :)
UsuńNie dodało mi komentarza :( Blogger ma chyba ostatnio jakiś problem, znowu...
OdpowiedzUsuńNo więc jeszcze raz.
Może to byłby sposób na mnie? Może każdego dnia realizując jakiś drobiazg, krok po kroku odmieniłabym całe swoje życie? Dzisiaj nie zjem nic słodkiego, jutro poćwiczę 10 czy 15 minut, a pojutrze pójdę na basen. I tak małymi kroczkami osiągnę to, o czym od dawna marzę, a czego nie potrafię osiągnąć bo poddaję się przy pierwszej porażce.
Byłam tu. Przeczytałam. Lubię to!
OdpowiedzUsuń