Lecimy na skrzydłach doskonałości w wykreowanym przez nas samych wirtualnym świecie. Swoją samoocenę budujemy na podstawie ilości lajków, a gdy nasze oczekiwania rozmijają się z liczbą łapek i serduszek to czujemy się źle ze sobą. Jakby to miało jakiekolwiek znaczenie...
Pomyśl o tym, że ktoś wyłącza internet.
Pusto, co?
Nie pozwól, żeby bez internetu Twoje życie było puste. Zamiast robić zdjęcie pysznym lodom, pysznym i przygotowanym własnoręcznie skup się na ich smaku. Bo zanim dodasz opis na insta i wybierzesz wszystkie hasztagi świata, dzięki którym uzbierasz najwięcej serduszek może być za późno i zamiast lodów będziesz pić koktajl.
Zanim stwierdzisz jaką jestem hipokrytką pisząc takie rzeczy i jednocześnie prowadząc dwa blogi, facebooki, instagramy, pracując i prowadząc biznes przez internet uprzedzę Cię.
Słowo klucz: BALANS.
B - być sobą
A - analizuję swoje potrzeby i spełniam je, a nie oczekiwania innych
L - lepiej nie przesadzaj z czasem spędzonym przed komputerem - to uzależnia
A - alarm - gdy znów zbyt dużo pracuję
N - nie poświęcam już tyle razy w tygodniu snu dla tworzenia nowego wpisu/pracy
S - spełniam się również poza internetem
Porównywanie się do czyjegoś obrazu z internetu mija się z logiką. Często piszecie mi w wiadomościach prywatnych, że świetnie sobie radzę z wszystkimi obowiązkami i chciałybyście być zorganizowane tak, jak ja. A ja znad komputera spoglądam na nieposkładane od kilku dni pranie, porozrzucane zabawki syna, okna myte w zeszłym roku i pudełka z różnymi pierdołami, którymi zająć się miałam już pół roku temu i zadaję sobie pytanie - gdzie jest ta perfekcyjnie zorganizowana dziewczyna?
Ostatnio na Facebooku poleciłam link do wpisu Edyty.
"Wracasz do sieci i szlag Cię trafia! Znów ktoś idealnie przyozdobił kanapeczki – głupie, bzdurne kanapki! Ktoś inny wyjeżdża na wakacje, wygrzewa się na słońcu i pisze o tym, jak wspaniale jest żyć. Ty swojego życia nienawidzisz – praca Cię nudzi, dom Cię denerwuje, mąż irytuje z dnia na dzień coraz bardziej. Randki – to chyba jakiś żart.
Po takiej sesji terapeutyczno-wpierdalającej wpadasz w nieświadomą manię porównywań. Jestem przekonana, że nie wiesz, że porównujesz swój obiad do tego widzianego na instagramie u blogerki kulinarnej, włosy do włosomaniaczki a przeczytane harlequiny do stosiku ambitnych lektur kogoś, kto żyje z recenzowania książek. W Twojej głowie wciąż rozbrzmiewa brzęczyk sygnalizujący niedoskonałość, a także ten, który podkreśla, jak jesteś beznadziejna."
To nie chodzi o to, że FIT już nie jest modne.
Bycie FIT to ćwiczenia, zdrowe odżywianie i ZDRWIE PSYCHICZNE. Gdy niewykonany trening sprawia, że masz wyrzuty sumienia, nadprogramowy posiłek skłania Cię do "kary" w postaci dodatkowej serii ćwiczeń, a w ciągu dnia przeglądasz co chwilę profile fitnessek i w niezdrowy, negatywny sposób zazdrościsz im lub nawet w myślach źle im życzysz to zastanów się, czy to jest to "FIT", do którego dążyłaś.
Na blogu nie da się (i nie chcę) pisać o wszystkim. Na Facebooka ludzie wrzucają najlepsze momenty ze swojego życia, najlepsze zdjęcia wybrane spośród 100. Na instagramie są 22 filtry, dzięki którym zdjęcie wygląda kompletnie inaczej, niż to, które zostało zrobione. W sklepie masz milion i jeszcze trochę aplikacji do zmiany rysów twarzy, kolorów, naświetlenia i innych dupereli.
I najważniejsze nie jest przestać korzystać z internetu. Ale, aby umieć się od niego odciąć w taki sposób i korzystać z niego w taki sposób, aby te cholerne serduszka pod zdjęciem Twojego brzucha nie miały kompletnie wpływu na to, jak siebie postrzegasz.
Zacznij od siebie.
Bądź swoim fanem, który w realnym świecie serduszkuje swoje wysiłki, pyszne i brzydkie posiłki, przybija piątkę również za 80% danych z siebie na treningu. Dawanie z siebie codziennie 110% jest nierealne.
Parafrazując zdanie z innego tekstu Edyty (bardzo mądrej kobiety!):
Gdy powtarzasz jakąś czynność stajesz się w niej coraz lepszy.
Chyba nie chcesz być coraz lepsza w dołowaniu się, wprowadzaniu siebie w kompleksy i sprawianiu sobie przykrości?
17 komentarzy
Niestety obecnie świat kreci się wokół internetu. Dla niektórych to jednak całkiem dobrze, bo mają kontakt z różnymi ludźmi, których w rzeczywistym świecie nie mogliby spotkać. Ważne jednak by zachować we wszystkim umiar i odpowiednie proporcje. I nie zatracić samego siebie w codziennej bieganinie. ...
OdpowiedzUsuńzgadzam sie z poprzedniczką! Jednak ja spełniam się również poza internetem mam świetną pracę super drugą połówkę! kocham sport i czytać poradziła bym sobie!
OdpowiedzUsuńDzięki Twojemu wpisowi zdałam sobie sprawę jak bardzo się dołuję... Moje życie to codzienne porównania do kogoś innego. Porównuję się do innych w głębi duszy wiedząc ,że przecież nie zmienię swojej budowy , kształtu twarzy czy też charakteru ;/ Dziękuję bardzo ! i pozdrawiam serdecznie ;)
OdpowiedzUsuńTak, ten balans jest bardzo potrzebny, bo nie trudno się pogubić.
OdpowiedzUsuńDobrze napisane:) ja nigdy nie byłam i nie będę facebooko czy instagramomaniaczką, ale znam osoby, których życie na profilach społecznościowych jest wręcz wyreżyserowane. Kiedy znam kulisy "ultra radosnego, roześmianego zdjęcia" a znam prawdę, że chwilę wcześniej ta osoba prawie spowodowała wypadek, tylko po to, żeby tylko mieć takie "spontaniczne" ujęcie to nie wiem, czy się śmiać czy płakać. Przeglądając profile takich osób można by odnieść wrażenie, że :ta to ma klawe życie"...a prawda jest zupełnie inna. Kreowanie wizerunku w najczystszej postaci.
OdpowiedzUsuńKreowanie się w necie na kogoś kim chciałoby się być jest powszechne, budowanie swojej samooceny na tego typu portalach wg mnie to kiepska terapia. Dalej jesteśmy zgorzkniali i smutni.
UsuńInternet idzie ze mną od czasów liceum...wcześniej nie miało się za bardzo dostępu, a jeśli w gimnazjum był to tylko na zajęciach informatyki i to tylko 5 min przed dzwonkiem, istniałam na wielu dziwnych stronach typu "miastoplusa" "fotka.pl" potem doszły nk i fb,ale nigdy nie miałam parcia na kreowanie się na kogoś kim nie jestem, nie dodawałam fotek z podróż i nie udawałam,że jestem szczęśliwa...jeśli dodawałam to naprawdę czułam tą radość i chciałam dzielić się nią ze znajomymi. Nie miałam parcia też na wypisywanie bzdur ze swojego życia prywatnego. Takie zjawisko codziennie mnie spotyka włączając fb. To całe wyreżyserowane,wykolorowane życie...nie ogarniam tego.
Z wiekiem również człowiek się zmienia i dojrzewa i mądrzeje...przyznaje,że kiedyś czułam jakieś zazdrości "bo tej się udało" "bo ta ma lepiej" "bo ta lepiej wygląda"
A życie to życie. Dzisiaj mamy więcej czasu na pochwalenie się kolejnym posiłkiem na insta, jutro mamy go mniej. Są rzeczy ważne i ważniejsze. Ja póki co na czas nie narzekam. Mam okna umyte, mam wyprasowane szmaty, mam ugotowany obiad, mam emocjonalnie zaspokojone dziecko bo ma mamę w domu. Wszystko kosztem innych rzeczy. Niedługo wszystko się może odwrócić i czasu będzie brakować..a dziecko będzie tęsknić a ja nie będę miała gdzie rąk włożyć.Ale ten balans...myślę,że odkąd mam styczność z portalami społecznościowymi to utrzymuje go w ryzach :)
Cieszę się,że takie posty powstają.
Dzięki nim czuje się,że żyje w takim normalnym realnym życiu :D
Kiedyś też miałam fazę na porównywanie- szczególnie do wysportowanych modelek z insta. Wylewałam z siebie siódme poty przy treningach a i tak nie wyglądałam jak one. To było frustrujące. "Po co ćwiczyć?"- myślałam. Teraz ćwiczę sama dla siebie- bo chcę. Jak nie zrobię treningu w 100%, tylko w 60%, bo jestem po pracy i nie mam siły- nie zadręczam się. Zrobię ile zrobię, zdrowie jest najważniejsze :) A skoro ćwiczę, to efekty i tak przyjdą! A co z porównaniem do modelek z insta? Zaczęłam zdawać sobie sprawę, ile zależy od oświetlenia, ustawienia pozy i... PSa, oczywiście :P
OdpowiedzUsuńOczywiście, sama o tym pisałam - poza, światło i sylwetka zupełnie inna :)
UsuńJa używam instagrama do motywowania się , wrzucam zdjęcia jedzenia- głównie omletów z owocami. I kurcze, nie robię tego po to żeby komuś zaimponować tylko po to żeby się zmotywować do fajnego ułożenia tych pierdółek- walczę z byciem niechlujną. :p A przy tym śniadanie takie jest taaak totalnie sycące <3 Pyszności. (omlet z jajkiem,jabłkiem,płatki owsiane i potraktować blenderem to <3 )
OdpowiedzUsuńMyślę ,że we wszystkim trzeba trzymać umiar. Ja przeszłam baardzo długą drogę do tego jak myślę o jedzeniu , o swoim ciele. To jest długi proces. ;) Może komuś się wydaje ,że wydziwiam kiedy mówię ,że za białe pieczywo podziękuje-bo boli mnie po nim brzuch ,ale stawiam dobre samopoczucie ponad zdanie innych.
Nie jem na 100% zdrowo , staram się jeść tak by dostarczyć dobrego paliwa i żeby było pysznie. ;)
Umiar we wszystkim! :)
Hej :) Mam pytanie odnośnie tego jak radzisz sobie z dietą na imprezach rodzinnych typu chrzciny, wesele itp.? Od jakiegoś czasu odwiedzam Cie tutaj i korzystam z Twoich porad. Sama też jestem mamą, od niedawna, bo trzy miesiące ma mój maluszek. Bardzo mnie motywujesz :) pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJem co chce, jak czegoś nie chcę zjeść to nie ma siły, żeby mnie przekonać :) Potrzebna jest konsekwencja w odmawianiu, bo z rodziną jest jak z dzieckiem - jak raz się złamiesz to koniec i będą namawiać do skutku :D
UsuńHej mam pytanko, wiem że nie jesteś dietetykiem, ale może będziesz wiedziała jak zaradzić :) Mam 19 lat, od 1,5 roku regularnie biegam, ćwiczę z obciążeniem ogl. wysiłek 6x w tyg. ważę 52-53kg przy 159cm wzrostu. Co prawda kraty na brzuchu nie widać ale walczę! :D Ostatnio wzięłam się za dietę i staram się pilnować co jem w ciągu dnia. 4-5 posiłków dziennie, do tej pory w rodzinnym domu jadłam zdrowo ale to były 3-4 posiłki, tyle że bardzooo obfite no i właśnie w tym tkwi problem! Pomimo że jem te 4-5 posiłków (staram się jeść co 2 godz. nadal są bardzo obfite, że aż się "przejadam") to po tej godz. ja nadal jestem głodna...I to nie jest problem nawodnienia bo wody też staram się pić chociaż te 1.5-2l Nie wiem jak mam to ogarnąć bo zależało mi żeby chociaż te 300kcal uciąć z dziennego bilansu no ale przecież nie będę się głodzić kiedy czuję że powinnam zjeść :(
OdpowiedzUsuń[Jeżeli to ważne to mój przykładowy dzień to, rano zaczynam owsianką (amarantus,słonecznik,siemie lniane,nasiona chia) na mleku do tego owoce teraz np. truskawka, arbuz , 2 śniadanie to omlet (z 2 jaj, łyżki mąki ryżowej, śmietany 30%) do tego jeden pomidor i serek wiejski, obiad to pierś z kurczaka do tego przeważnie ryż i warzywa, na podwieczorek/kolacje to przeważnie omlet albo kanapki z wędlina, warzywami.]
Sprawdź, czy jadłospis jest dobrze zbilansowany, bo może masz zbyt dużo węglowodanów do białka lub inaczej zaburzone proporcje, stąd nie możesz się najeść :)
UsuńGenialny post ;) chociaż ja w sumie dopiero dzięki prowadzeniu bloga zaczęłam postrzegać siebie pozytywniej, bo blogosfera dodała mi sporo otuchy, a teraz już lubie swoje ciało nawet jeżeli w danym momencie nie jest takie jak sobie wymarzyłam :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, pozytywna energia od czytelników lub innych blogerów jest ogromna. Czasem jednak jeden negatywny komunikat może na nas wpłynąć bardziej, niż 100 pozytywnych komentarzy i tutaj trzeba ze sobą pracować, aby tego uniknąć i myśleć o sobie dobrze niezależnie od tego ile dobrych lub złych komentarzy dostaniemy :)
UsuńNatalia! Cieszę się, ze mój tekst Ci się spodobał - doskonale go zinterpretowałaś. Dobrze byłoby, gdyby większość z nas patrzyła na internetowe treści przez trochę inny pryzmat. Świadomie.
OdpowiedzUsuńFit nie powinno być tylko modą, a sposobem na życie :)
OdpowiedzUsuń